W długi listopadowy weekend postanowiliśmy zorganizować warsztaty origami w Lublinie. Gospodarzem wszystkiego był nasz kolega Tomasz Smołka. Po raz pierwszy w warsztatach uczestniczył również kolega Piotr Krychowski, którego poznaliśmy wcześniej w Warszawie podczas odbywającej się tam Konferencji Origami.
Pierwsze zajęcia z papierem rozpoczęliśmy dopiero w sobotnie popołudnie, gdyż każdy z nas przyjechał o różnej porze. Miałem najdalej, więc dojechałem do całej grupy ostatni. Na dworcu czekała już na mnie ekipa w składzie: Tomasz Smołka, Rafał Sabat, Piotr Krychowski. Nie za często mamy możliwość spotkań w takim składzie, więc postanowiliśmy wykorzystać ten czas jak najlepiej. Na początek musieliśmy się troszkę posilić, bo po męczącej i długotrwałej podróży, żołądek dawał już o sobie znać.
Po przybyciu na miejsce, i szybkim rozpakowaniu naszych rzeczy zasiedliśmy przy wielkim stole i przystąpiliśmy do działania. Tomek zaplanował już wcześniej co będziemy składać, więc z grubsza wiedzieliśmy co jest grane. Na początek zaczęliśmy od muszli Toshikazu Kawasaki, którą układaliśmy pod nadzorem Piotrka. Później poznaliśmy kilka różnych modyfikacji tejże muszelki. Następną figurką była ośmiornica…, która zajęła nam sporo czasu, gdyż nie należała do łatwych. Po wyczerpującej układance tego morskiego stworzenia, do którego układania namówił nas Tomek, przyszła pora na odpoczynek.
Na drugi dzień zaraz po śniadaniu wzięliśmy się ponownie do roboty, gdyż był to już ostatni dzień naszych warsztatów. Przez cały czas naszych zmagań z papierem towarzyszył nam Rafał, który oprócz tego, że układał, to jeszcze robił zdjęcia. No i przyszła pora na kolejne wyzwanie – Chocobo – Satoshiego – układaliśmy go na podstawie siatki rozpracowanej przez Piotrka. Model nie należy do skomplikowanych, ale jak na pierwsze podejście do tego typu figurek, do których nie ma diagramu tradycyjnego, tylko w formie siatki, to całkiem nieźle. Zresztą rozmowy na temat układania metodą crease pattern przewijały się przez cały czas naszego spotkania. Kolejną pozycją programu był wolny temat, więc każdy z nas układał to na co miał ochotę.
Ja zabrałem się za żabkę Derudasa, którą układałem po raz pierwszy. Figurka niezbyt skomplikowana ale efektowna. Zrobiłem chyba z sześć takich żabek.
W końcu nadeszła pora pożegnania. Rafał i Piotrek pojechali jako pierwsi, bo takie mieli połączenie. Ja zostałem jeszcze z Tomkiem i debatowaliśmy co by tu jeszcze ułożyć zanim pojadę. Tym razem temat maski okazał się trafny. Zrobiliśmy dwie maski, z których jedna ozdobiła ścianę pokoju Tomka. Wieczorem pojechałem do domu. I to był koniec naszych warsztatów w Lublinie w tym roku.
text: Adam Szewczyk
Zdjęcia: Rafał Sabat