Wszystko zaczęło się w połowie września br, w momencie spotkania Gawła Podwysockiego z Rafałem Sabatem. Fascynacja światem origami stała się przyczyną zaproszenia całej redakcji strony do Szkoły Podstawowej w Warszawie.
Dzięki życzliwości dyrekcji tej szkoły i osobistemu zaangażowaniu Gawła, w już w połowie października rozpoczęto rozmowy na temat terminu spotkania. Ustalono, że członkowie redakcji poprowadzą nietypowe lekcje dla uczniów szkoły oraz warsztaty dla uczniów i nauczycieli, w zamian za co będą mogli trzy dni spędzić w jej murach.
Dzień przed wyjazdem do Warszawy było wiadomo, że przyjadą prawie wszyscy redaktorzy strony. Wśród uczestników niestety zabrakło Joanny Sowy, Bolesława Gargola oraz Piotra Krychowskiego, który w ostatnich dniach dostał powołanie do służby wojskowej. Pozostali zmienili plany, przełożyli zajęcia, zrezygnowali z innych imprez, żeby tylko móc w piątkowy ranek (5 listopada) przybyć do stolicy, do Szkoły nr 218 na warszawskim Wawrze.
Origami dla najmłodszych
Zajęcia rozpoczęto o godz. 11.40. Każda z przybyłych osób otrzymała zaproszenie do innej klasy i już po pierwszej godzinie zajęć, większość uczniów miała samodzielnie zrobione żurawiki, żabki, czapki samuraja, stateczki itp., a nauczycielka prowadząca w tej szkole kółko origami przeżyła prawdziwe oblężenie i „zalew” chętnych. Okazało się, że niektórzy uczniowie odkryli swą miłość do składania papieru, inni mieli ochotę pokolorować stworzone przez siebie papierowe zwierzątka, a uczennica klasy I „a” do żabki – pierwotnie białej, następnie pomalowanej na zielono – dorysowała, trawkę, niebo a nawet staw.
fot. Rafał Sabat
Warsztaty dla młodszych klas
Kreatywność dzieci zaskoczyła niektórych organizatorów, chyba wszyscy uczniowie, szczególnie z młodszych klas, wymyślali własne koncepcje dalszego zginania papieru, żurawie „latały” po klasach, a żabki skakały gdzie się dało.
O 14.30 ostatni uczniowie wyszli ze szkoły, a nasza grupa, po zjedzeniu smacznego obiadku w pobliskiej knajpce, rozpoczęła zajęcia we własnym gronie. W krótkim czasie gazetka szkolna w sali nr 17 została wzbogacona nietoperzami, projektu Artura Biernackiego, wykonanymi przez autora oraz Adama Szewczyka, Grzegorza Bubniaka i Rafała.
Tematem gazetki szkolnej był również łoś. Adam miał więc okazję do porównania wykonanej przez siebie figurki z rysunkiem prezentowanym w gazetce. Okazało się, że doskonale zostały zachowane nawet proporcje zwierzęcia. Adam okazał się więc mistrzem, co wprawiło go w szalone zadowolenie.
Wśród uczestników spotkania znalazła się Aleksandra Wallach. Dołączyła ona do ekipy tuż po zakończeniu zajęć dla uczniów. Swoimi umiejętnościami podzieliła się więc z pozostałymi uczestnikami spotkania. Pod jej przewodnictwem Agnieszka Kwaśniak, Agnieszka Bińczycka i Dominika Lubera wykonały figurki słynnej z jej kompozycji (do zobaczenia w galerii) japońskiej lalki oraz parasolek.
fot. Rafał Sabat
Redakcja OrigamiArt podczas warsztatów
Rafał natomiast pokazał dziewczynom jak można wykonać ciekawe modułowe kompozycje kręciołków. Nieco później Agnieszka i Ola zademonstrowały sposoby składana modułowych pudełek Prawie przez cały wieczór pracowano nad siatką, której końcowym efektem miała być figurka Archanioła Gabriela autorstwa Hoiyo Takashi. Nad modelem równolegle pracował Grzegorz i Adam z pomocą Artura. Zaplanowanych na ten dzień prac nad Samurajem (Sibaraku) nie udało się rozpocząć. Odbyły się za to tradycyjne pokazy break dance w wykonaniu Artura.
Nowa energia do składania
Następnego ranka obudził nas przyjazd Tomka Smołki oraz Mariusza Gąsiorowskiego. Po gorących powitaniach i dołożeniu kolejnych figurek nowo przybyłych uczestników do wspólnej wystawy (przy okazji okazało się, że rikszarz złożony przez Mariusza może być doskonałym dostawcą kwiatów lub przemytnikiem materiałów radioaktywnych, od godz. 9.00 oczekiwaliśmy na przybycie uczestników warsztatów.
Chociaż na początku miały odbyć się zajęcia dla nauczycieli, od samego rana pojawili się również najmłodsi uczniowie. Początkowo nie było ich zbyt wielu, praktycznie każdy miał więc swojego własnego instruktora.
Prace przy kolejnych figurkach posuwały się więc bardzo szybko. Pod tak fachowym „okiem” nawet pierwszaki nie miały większych trudności z wykonywaniem nawet trudniejszych wzorów. Nawet „rozbrykany” Kuba z I „a”, który w sobotę pojawił się na zajęciach punktualnie o 9.00, pomimo wykonania wszystkich łatwiejszych wzorów, wciąż dopominał się o złożenie skorpiona Langa czy kobry Koha.
fot. Rafał Sabat
Kolejny dzień warsztatów w szkole
O godz. 11.00 coraz więcej amatorów origami w wieku szkolnym zaczęło pojawiać się na naszych warsztatach. Najbardziej wytrwali spędzili w szkole kilka godzin, wykonując prawie samodzielnie po kilkanaście figurek. Tradycyjnie składano żabki oraz urządzono konkurs na najdłuższy żabi skok. Dzieciaki robiły też żurawie, zmieniające się serca, słoniki, helikoptery, króliki, motylki, pudełka i zakładki. W tym samym czasie nauczycielki, również składały modele żurawi, żabek, a także irysy, tulipany i pudełka. Prawdopodobnie zajęcia dla nauczycieli skończyłyby się w zaplanowanym czasie (1 godzina), ale Pani o imieniu Róża zapragnęła poznać tajniki róży Kawasaki. Mistrzem w składaniu róży jest oczywiście Artur.
Pod jego kierunkiem wkrótce przybyło chętnych do składania tej efektownej figurki. Tym sposobem zajęcia zostały przedłużone do 4-ech godzin. Członkowie redakcji szczególnie starannie zajęli się edukacją Pani prowadzącej szkolne kółko origami, słusznie uważając, że to właśnie jej pasja pozwoliła nam znaleźć w tej szkole przyjazne dla nas miejsce na te kilka listopadowych dni.
Tuż przed 14.00 do naszego grona dołączyli goście spoza redakcji. Przywieźli różne informacje związane z origami, materiały z konferencji oraz zdjęcia, książki i papier do sprzedaży. W miarę upływu czasu coraz więcej uczniów zaczęło przedkładać udział w warsztatach origami nad inne proponowane przez szkołę w tym dniu zajęcia. Wśród najwierniejszych nowo pozyskanych fanów origami zgromadzonych w świetlicy wkrótce znaleźli chyba wszyscy członkowie koła SKS.
Poza składaniem papieru mieli oni również możliwość obserwacji oryginalnego pokazu tańca „z ogniem na łańcuchach” (praktycznie były tylko łańcuchy zakończone wstążkami, a ogień trzeba było sobie wyobrazić) w wykonaniu Agnieszki B. Kilkukrotnie w przerwach w składaniu Artur wykonywał efektowne pokazy break dance, których niestety z wrażenia nikt nie uwiecznił na zdjęciach.
Wizyta u Gawła
Kolejnym punktem pobytu w Warszawie była wizyta w domu Gawła. W podziękowaniu za herbatę i wspaniale słodkie ciasta własnego wyrobu, ozdobiliśmy zasłonki salonu kilkoma figurkami serduszek ze skrzydłami, które były na miejscu składane. W tym przyjaznym domu składaliśmy także poduszki, żurawie („z życzeniami szczęścia”), róże oraz gadające żabki. „Gorące pożegnania” z gospodarzami rozpoczęliśmy tuż przed „dobranocką”. Po krótkim „błądzeniu” w ciemnościach (połączonym z wizytą w pobliskim sklepie) dotarliśmy do miejsca naszego chwilowego pobytu.
fot. Rafał Sabat
Chwila odpoczynku przy składaniu papieru i cieście domowej roboty
Szczęśliwie (mimo późnej i nietypowej jak na wizytę w szkole pory) udało nam się znaleźć w „naszej” sali nr 17, we wspaniałym towarzystwie przeróżnych papierowych stworzeń. Jeszcze do „środka nocy” składano figurki z siatek, m.in. powstał kolejny Gabriel, tym razem wykonany przez Mariusza „pod czujnym okiem” Artura, przy akompaniamencie własnym Grzegorza, który pracowicie docinał elementy modułu składającego się na figurkę zwaną „sześć przecinających się graniastosłupów prawidłowych pięciokątnych”, inni skręcali kręciołki, wykonywali zabawne bączki, kwiaty i poduszki (pamiętając o wciąż zbliżającej się porze snu).
Zawody w składaniu origami
Jedną z ciekawostek naszego spotkania okazały się zawody w składaniu figurki żurawia jedną ręką. Męska część redakcji strony zdecydowała się przeprowadzić taką rywalizację. Figurę żurawia składano prawą ręką. Przy użyciu różnych trików (np. rzucanie żurawia pozornie niechcący na podłodze i przydeptywanie figurki nogą w celu dokładniejszego wykonania zgięć), przedziwnej gimnastyce, która miała udowodnić widzom, że ręka lewa rzeczywiście nie jest wykorzystywana, na stole pojawiły się cztery mikroskopijne żurawie, a chwilę później żurawi było już pięć. W nagrodę widzowie mogli się swobodnie pośmiać z nie do końca pewnych sukcesu zawodników, z czego zresztą skwapliwie korzystali.
fot. Renata Toporek
Modele powstały podczas zawodów w składaniu figurki żurawia jedną ręką
Redakcyjne spotkanie
W przerwach miedzy składaniem kolejnych figurek omówiliśmy sprawy organizacyjne, ściśle związanych z redagowaniem naszej strony oraz zastanawialiśmy się przyszłością origami w Polsce i naszej w tej przyszłości rolą. Po bardzo wyczerpującym dniu przyszła pora tzw. ciszy nocnej (gdzieś w pobliżu godziny 2 nad ranem). Kolejnego poranka młodzi miłośnicy origami przybyli do (czyżby ukochanej) szkoły tuż po 9.00. I znów składano, m.in. gwiazdki, kwiaty, gwiazdki (zamienione przez załamanego Grzegorza na kolczyki). Grzegorz niestety nie miał powodów do zadowolenia. Okazało się, że ukończona przez niego figurka ma zbyt długie ramiona (za długie dokładnie o 7 milimetrów!). Figurkę należało więc rozłożyć i ramiona (ok. 40 szt.) skrócić. Natychmiast należało więc znaleźć radę dla bliskiego depresji Grzesia. I z tym udało nam się poradzić. Nie musiał skracać żadnych ramion, sobie zrobi nową figurkę, a na ten „wybrakowany” egzemplarz niemal natychmiast udało się znaleźć amatorkę. I tym prostym sposobem Grzesiowi wrócił dobry humor.
Kolejnym członkiem redakcji, który dotarł do Warszawy był Łukasz Gadomer. Natychmiast włączył się do składającej w świetlicy grupy, okazało się że jest fanem figurek przedstawiających kwiaty. Wkrótce miał ich już kilka.
W tym dniu poza różą i irysem królowały motylki, a od chwili dotarcia do Warszawy ostatniego zapowiadanego członka redakcji – Piotra Pluty, zajęcia zostały zdominowane przez mrówkę jego autorstwa.
Wszystkim uczestnikom warsztatów jednak to róża chyba najbardziej przypadła do gustu. Próby jej składania podejmowano o każdej porze dnia i nocy, a zafascynowani nią byli zarówno początkujący, jak i zaawansowani składacze, nie wyłączając członków redakcji strony. Doszło do tego, że pod koniec warsztatów można było śmiało rozpocząć taśmową produkcję tego przepięknego kwiatu, gdyż chyba każdy z uczestników „miał coś z nią wspólnego”.
fot. Rafał Sabat
Adam Szewczyk składa samuraja
Należy jeszcze wspomnieć o hucznie zapowiadanym temacie warsztatów – modelu Samuraja. Każdy, kto chciał stać się szczęśliwym posiadaczem tego tajemniczego Pana w szerokich spodniach (i z mieczem) został zobowiązany do przygotowania siatki, tak aby składanie tej figurki „poszło sprawnie”. Już w piątek Adam zaprezentował (niestety, jak dla mnie, do niczego niepodobny) kawałek pozaginanego papieru (z jednej strony jakieś duże ilości końcówek, a środku klika można powiedzieć harmonijek, a z drugiego końca zdecydowanie „baza lody”) i stwierdził, że tego Samuraja, to on na pewno będzie mieć. Podobnie przygotowany przyjechał Mariusz.
Czas spakowania trofeów i powrotu do domu
W niedzielny poranek dumni posiadacze częściowo złożonej siatki oraz Artur (jedyny jak dotąd posiadacza Samuraja) rozpoczęli pracę. Po nieskończenie długich wiekach, miejskie MPO w Warszawie wzbogaciło się o parę figurek niedoszłego Samuraja. Jak na razie rozdział Sibaraku został chyba zamknięty.
Ok. 11.00 pożegnaliśmy udającego się stopem do Lubonia Tomka (diabli wiedzą po co, gdyż Tomek mieszka w Lublinie;) oraz wracającego do domu Mariusza. Dla wszystkich zresztą zbliżała się godzina odjazdu, jeszcze ostatnie poprawki przy składanych przez 3 dni figurkach, ostatnie porządki w gościnnych murach, gorące (mimo deszczu) pożegnanie z inicjatorem spotkania Gawłem. Ostatnie zapewnienia o wdzięczności i wiecznej przyjaźni i już wieczorem tego dnia wszyscy żegnali stolicę, z jej wielkością, tłumami, brzydką (niestety) pogodą, ale za to pełną życia i różnych emocji (nie zawsze pozytywnych) jej licznych mieszkańców. Niewątpliwą zaletą spotkania jest powiększenie składu redakcji strony o dwie nowe osoby, Olę i Agnieszkę.
Następne spotkanie? Czemu nie!
Galeria zdjęć ze spotkania
[nggallery id=14]
Tekst: Renata Toporek
Fotografie: Rafał Sabat, Renata Toporek