Przejdź do treści

IV Plener Origami w Porębie

IV Plener Origami

30 IV – 2 V 2005 miał miejsce IV Plener Origami. Był to czas, w którym wszystkie drogi Origamistów, a przede wszystkim Origamistek, zarówno tych z Polski, jak i z zagranicy (Anglii i Węgier), prowadziły do malowniczej Poręby. Tegoroczny Plener okazał się najdłuższym z dotychczasowych. Goście z Węgier przyjechali już w środę. Równie bardzo jak nas chcieli poznać uroki Krakowa i jego najbliższych okolic.

W piątkowy wieczór zebrała się już całkiem spora grupka plenerowiczów. Ponownie odwiedzający Porębę origamiści nie zauważyli zbyt wielu zmian w przyrodzie czy budynku Ośrodka. Za to lista uczestników znacznie się rozrosła. Tym razem Izabella Ralska nie przygotowała wystawy, która stawała się już niemal tradycyjną imprezą towarzyszącą, gdyż wreszcie w tym roku chciała rozkoszować się brakiem obowiązków, które w poprzednich latach skutecznie odrywały ją od plenerowych rozrywek. Lukę tą doskonale wypełniła trzydniowa wystawa prac uczestników IV Plener Origami, modeli było tyle, że ledwo mieściły się na wystawionych stołach. Część została przyklejona do szyb, rozstawiona na szafkach, a nawet na krzesłach. Wszystkie modele były przepiękne, każdy znalazł swoje ulubione prace.

Modele Tomasza Siwaka

Na większości uczestników ogromne wrażenie zrobiły autorskie prace Tomasza Siwaka, które uderzały plastyczna, dobrą formą lub jak w przypadku kręciołków, niewiarygodnym wręcz dopracowaniem zminimalizowanego kształtu. Bardzo podobały się także prace Wojtka Bogacza, Artura Biernackiego, Haliny Rościszewskiej -Narloch. Ciężko jest przyporządkować modele do ich osoby, która go wykonała, jedno można powiedzieć na pewno, modeli było bardzo dużo, wszystkie były dopracowane i wyjątkowe. Słowa uznania należą się więc wszystkim.
W sobotnie przedpołudnie – zgodnie z planem – rozpoczęliśmy nasze zmagania z papierem. Pogoda dopisywała już od samego początku, kiedy to Ela Udziela – współorganizatorka IV Plener Origami, odczytała na powitanie zebranym na tarasie okolicznościowy wiersz w trzech językach europejskich.

Warsztaty na rozgrzewkę

Arturowi powierzono w tym dniu zaszczytny obowiązek przeprowadzenia warsztatów „na rozgrzewkę”. Zaproponował „prostą” żabkę. Najpierw sprawdził, czy wszyscy potrafią uzyskać kwadrat z prostokątnej kartki papieru – umieli wszyscy. Takim sposobem „pierwsze koty za płoty” zostały wyrzucone. Już parę chwil później stało się jednak jasne, że rozgrzewać należy się bardzo, bardzo szybko, a już na etapie modelowania żabich paluszków, niektórym zrobiło się wręcz gorąco. Przerwy na powitanie kolejnych uczestników IV Plener Origami były więc prawdziwym wybawieniem i sposobnością do złapania oddechu.

Zaraz potem Pan David Petty, gość specjalny z Wielkiej Brytanii (piastujący w British Origami Society funkcję Publications Officer) zaprezentował swoje modele autorskie, których motywem przewodnim były serca. Najpierw był to pierścień złożony z kilkunastu elementów, który z jednej strony wyglądał jak połączone serca, na rewersie zaś – jak ptaki trzymające się sąsiada dziobem. Wielką uciechę zrobiły nam „trzepoczące serca”, poruszane rytmicznym naciskaniem kciuka i palca wskazującego.

Tomek Siwak na IV Plener Origami przybył nieco później, a po kolacji nauczył nas składać bardzo efektownego orła przedniego (w odróżnieniu od tylnego), którego diagram narysował własnoręcznie. Warsztaty były prowadzone równolegle w dwóch grupach. Równocześnie składano więc aniołka pod przewodnictwem Artura, a także modele charakterystyczne dla snapologii – zajęcia prowadzone przez Halinę. Wojtek B. niemal zarażał swoją pasją składania kryształków Kawamury.

Kolejny dzień składania

W niedzielę Ada Zawadzka zaprezentowała nam metodę atrakcyjnego zdobienia papieru (marmurkowanie), metodę prostą i pomysłową, którą wszyscy zastosowaliśmy w praktyce, a przy tym każdy wzorek otrzymany tą techniką był niepowtarzalny. Jeszcze przed obiadem Ela podzieliła się swoim projektem przebiśniegu, złożonego z kilku elementów. Ela wczesną wiosną najpierw dokładnie go sobie obejrzała w naturze (czytaj: na działce), a potem płatek po płatku, listek po listku i łodyżkę po łodyżce zrekonstruowała już przy pomocy papieru. Podobieństwo było łudzące. Po obiedzie Rafał Sabat zaprezentował składanie samolotu, a następnie śmigłowca, oba według jego pomysłu. W tym samym dniu zajęcia prowadził również Bolesław Gargol. Jego „uczennicami” były Kasia Skibińska oraz Agnieszka Gołembiewska. W tej grupie składano pudełko z czterema sercami i kolibra.

W poniedziałek Grzegorz Bubniak podzielił się swoim pomysłem na jaszczurkę i równocześnie Sławek Kozłowski przekazywał swe doświadczenie w składaniu rybki akwariowej, jaką jest skalar, oraz mrożącego krew w żyłach rekina ludojada (oba autorstwa Montrolla). Przy okazji okazało się, że każdy ma własny wariant na składanie figurek, np. róży Kawasaki. Efekt niby taki sam, ale różne są drogi jego osiągnięcia.

Wracając do gości z Węgier. Dwie sympatyczne i bardzo pracowite Węgierki: Ibolya i Mariann, składały bez chwili wytchnienia. W zanadrzu miały całe mnóstwo niezbyt skomplikowanych, ale za to bardzo sympatycznych modeli. Chociaż nie wszystkie okazały się aż tak proste. Bo np. aby połączyć w jedną całość bryłę autorstwa Petera Budaia potrzebne były trzy, a w porywach nawet cztery pary rąk. Obie dobrze przygotowały się do wizyty w naszym kraju. Potrafiły po polsku powiedzieć znany wszystkim dwuwiersz: „Polak Węgier dwa bratanki ….. ” i to wcale nie było wszystko co umiały w naszym ojczystym języku. Ibolya jeszcze z wdziękiem między angielskie słowa wplatała czasami słówko w języku rosyjskim. Brzmiało to bardzo zabawnie i sprawiało, że wszyscy świetnie się bawili.

Pora pożegnań i powrotów

Na szczęście umiejętności i pasje origami wiodą od człowieka do człowieka, przez ten rodzaj błysku w oczach podczas precyzyjnego składania, wyćwiczonego latami w samotności. Jeśli jest w nas jakiś rodzaj światła, nie pozwólmy mu zgasnąć, lecz pielęgnujmy je wśród codziennej krzątaniny, a ono zabłyśnie wśród sobie podobnych. Nie zapomina się tak łatwo splendoru, jaki emanował z wystawy figurek przywiezionych przez uczestników warsztatów. Ile godzin zajęło łącznie składanie tych finezyjnych figurek? Jakim stopniem precyzji i cierpliwości wykazali się składający? Na te pytania nie sposób dać odpowiedź.

Galeria zdjęć – IV Plener origami

Tego poniedziałkowego popołudnia uczestnicy IV Plener Origami mieli również okazję zapoznania się z najnowszym wierszem Bolesława, noszącym tytuł

„Proste przedłużenia”

W słoneczne przedpołudnie
Majowego dnia
Patrząc na grupki ludzi
Składających papier
Doznałem olśnienia,
Mianowicie co następuje:
– pożyczony jest czas, który mamy;
– pożyczone słońce;
– pożyczony papier, na którym piszę i pożyczony długopis;
– pożyczone pieniądze, które kiedyś się skończą;
– pożyczony powiew powietrza, co owiewa twą twarz
Żyjemy na kredyt
Na bankiecie życia

A ów wielki Mędrzec i Prorok, J P II
Miał jednak rację
Gdy jako chłopiec
Wychylał się z okna
By przeczytać na zegarze słonecznym kościoła:
„Czas ucieka – wieczność czeka”
On o tym ciągle pamiętał
I teraz smakuje wieczność
Daną Mu na zawsze,
Smakuje wieczność
Będącą prostym przedłużeniem
Cienia na zegarze słonecznym
Gdy dotkną go ostatnie promienie
Zachodzącego życia

Proste przedłużenia istnieją zawsze,
Składanie papieru jest przedłużeniem
Dziesięciu palców
Ale i one są pożyczone
Kiedyś będziesz je miał na zawsze
Bo kto ma, temu będzie dodane
A wiem, że wy macie,
Że nie zakopaliście talentów
I że będziecie mieć swój udział
W prawach prostego przedłużenia.

Stołówka Przedsiębiorstwa Zmechanizowanych Robót Inżynieryjnych dawno nie słyszała tak gromkich oklasków. Wyraźnie wzruszony autor stwierdził później, że „trwały one na tyle długo, by być pewnym, że natchnienie pochodziło stamtąd, tam, gdzie bije Źródło…”

Za zgodą autorki, przytaczamy poniżej wierszowaną relację z IV Pleneru Origami w Porębie

Proszę Państwa – pięknie witamy!!!!
Już czwarty Plener w tych stronach mamy.
Bardzo jestem ciekawa
czy aura będzie dla nas łaskawa?
Bo Matka Natura to pewnie wie, że gdy się origami na powietrzu składa,
to polewać go deszczem zupełnie nie wypada!

Na trzy dni od świata się odcinamy,
no bo o tym pamiętamy, że zasięg nie zawsze tu mamy.
W razie problemów w osobie Rafała znajdziecie speca,
jego pomysły w tym zakresie gorąco polecam.

Przyjechali plenerowi weterani.
Jest też kilka osób, których jeszcze nie znamy.
Są z nami, to nie do wiary,
aż trzy małżeńskie, składające pary.
Wspólnych zainteresowań tylko pozazdrościć.
Może i mój mąż zechce kiedyś tu zagościć.
Ale nie tylko małżeńskie pary
są w Porębie razem z nami.
….zdarzyć by się kiedyś mógł
jakiś origamni – ślub

Przyjechał też O RETY!!
With his wife Lilian – Mr. David Petty.
To pewnie wiecie: he is the king
of the origami rings.

„Polak, Węgier, dwa bratanki,
i do szabli, i do szklanki.”
Wojować będziemy z papierem
Chętnie poczęstujemy piwem.
„Lengyel, Magyar, két jó barát,
együtt harcol, s issza borát.”.
We will fight with paper steel
and then have a pint of beer.

Myślę, że pobyt z nami bardzo im wszystkim posłuży
I nie będą żałować trudów dalekiej podróży.

Kto z zapartym tchem studiuje stronę „Papierowe Fantazje”
Jej redaktorów spotkać i poznać będzie miał okazję.
Zaraz rozlezie się po kątach wszelakiej maści gadzina.
Na pewno na składanie z nimi nie starczy godzina.
I tu najbardziej owocne
będzie składanie nocne.
A jak jeszcze Tomek i Sławek przystąpią do akcji,
to Rafał pewnie zaraz zechce zwiększyć skład redakcji.

No a przy okazji – „długie Polaków rozmowy”.
O wczesnym spaniu nie może być mowy.
Już coraz lepiej się znamy,
czasem też trochę o swych sukcesach rozmawiamy.
Dla przykładu: już ponad rok minął od czasu jak Adam w przedszkolu uczył składać ptaki
Dziś te dzieci są już pewnie na etapie … róży Kawasaki.

No i – (to już po części za sobą mamy),
prezentacja naszych prac origami.
Patrząc na nie takie mam wrażenie, jakby za sprawą mistrzów origami, zjechały do nas Muzy – opiekunki
sztuki, poezji, tańca i nauki.
Tu anioł struny harfy trąca,
tam znowu para tańcząca.
Z oddali słychać delikatne dźwięki fortepianu,
anioły całą zgrają do muzyki śpiewają.
Skrzypaczka delikatnie strun dotyka,
brzmi cudowna wprost muzyka.
A jakby tego było mało,
dokoła kwiaty rozkwitają, zwierzęta się przechadzają,
i jeszcze …..otacza nas geometrycznych kształtów finezja……..
to dopiero jest poezja!!!!

Bolkowi Talia
w pas się wdzięcznie kłania –
niech więc już dziś pomysłu szuka,
bo na koniec teatralna ma być sztuka
A Terpsychora – może pomoże uruchomić twórczy potencjał w Was drzemiący
I wyjdzie komuś figurka nowa …. „Artur tańczący”.
Jak wam się podoba to nowe zadanie?
Zobaczymy czy podejmie ktoś wyzwanie.

No i jeszcze jedna chwilka
O programie też słów kilka.

Program bardzo jest bogaty,
a więc: poskładacie kwiaty,
coś z nóżkami (z Grzesiem może znów tej „trzeciej” poszukamy),
ze skrzydłami,
pewnie będzie coś z płetwami,
oczywiście kusudamy.
A że wszyscy origami kochamy,
z Davidem serca poskładamy.

Artur w rubryce „czego chcesz nauczyć innych” w zeszłym roku wpisał diabła.
Teraz w tym miejscu zjawił się aniołek – czy to z sprawą Agnieszki taka zmiana nagła?

Ada (już chyba wszyscy wiedzą o tym),
jest specjalistką od „mokrej roboty”.
Ci co na jej zajęcia wybrać ochotę się mają
na pewno (mniej lub bardziej), ale się jednak upaprają.

Są poważne też tematy:
geometrii aksjomaty,
Krysia nam podpowie jak korzystać z origami
w pracy z naszymi uczniami.
(A tak przy okazji – pomyślcie sobie tylko, jakie ona w tej głowie musi robić fikołki,
że wciąż wymyśla nowe kręciołki?)
Jutro rusza całkiem nowa
akademia modułowa.
Kto do składania modułów z Wojtkiem zechce się przyłożyć,
potem niejedną bryłę sam będzie mógł złożyć.
Będą kryształy i bryły platońskie…..,
bo to też już pewnie wiecie, że źle się składa origami,
gdy geometrii nie znamy.

No i jak zwykle „strażackie” zdjęcie zrobić nam wypadnie.
Adam, taką mam nadzieję, i tym razem zechce nam się ubrać ładnie
i nawiązując do poprzedniej w Porębie wizyty,
przywiózł ze sobą jakieś strażackie rekwizyty.
Coś Wam jeszcze powiem, o czym na razie ptaszki w tajemnicy ćwierkają:
strażacy z Lubina to prawdziwy medal dla Adama mają!

No i tradycyjnie na koniec mocno się uściskamy.
Otrzemy łzy i machniemy chusteczkami.

[Ela Udziela]

Nadeszła pora, aby zacytować „Wiersz na zakończenie”

Po plenerze [autor: Ela Udziela]

Było wspaniale!
Nie lało wcale!
Dobrze wykorzystaliśmy czas, który był nam dany.
Na różne cuda „przerobiliśmy” papieru całe kilogramy.
Rozmawialiśmy i o sprawach ważnych
i o tych całkiem niepoważnych.
Nawet ci co obcych języków nie znali,
przekonali się sami, jak uniwersalny jest „język origami”.
Polacy z Węgrami,
i owszem, się bratali.
Próbowaliśmy też niemowlaki wdrażać do nauki
origami pięknej sztuki.
Na spacery nie wszystkim czasu starczało,
każde z nas jednak czyste, górskie powietrze wdychało.
Pieniądze więc (nawet te pożyczone:),
nie zostały w błoto wyrzucone.

Dla tych, którym los pokrzyżował plany
(i choć bardzo chcieli, nie mogli być z nami),
na pociechę to coś przesyłamy
i tym serdeczniej na następnym plenerze powitamy.

A za rok bardziej uroczyście wszystkich zaprosimy.
Będą nasze (plenerowe) piąte urodziny!

I to jest koniec opowieści o trzech dniach integracji kilkudziesięciu zapaleńców zginania papieru. Różnymi drogami powróciliśmy do swych domów i środowisk ubogaceni o nowe umiejętności i doświadczenia, które na pewno zaowocują w przyszłości. Do zobaczenia za rok!

opracowanie: Renata Toporek
poezja : Elżbieta Udziela, Bolesław Gargol
zdjęcia: Rafał Sabat, Adam Szewczyk